Cena | 34.90 zł |
Czas realizacji zamówienia: 3 - 5 dni Ocena: |
|
Autor | Michał Zygmunt |
Tytuł | Lata walk ulicznych |
Stron | 336 |
Okładka | miękka |
Wydawnictwo | Krytyka Polityczna |
Rok wydania | 2010 |
|
Na okładce – niemal nagi młodzieniec z rewolwerem. W środku – przygoda, walka, kpina z polskich mitów narodowych i szarej rzeczywistości, a to wszystko z dużą dawką homoseksualnej pornografii i całkiem odważnymi rysunkami. Tak właśnie prezentuje się nowa powieść Michała Zygmunta „Lata walk ulicznych”.
Marek Polak to rodzaj kolejnego w polskiej literaturze everymana. A jednak – o dziwo - pierwszy raz everyman jest (krypto)gejem. Opisuje swoje dzieciństwo i młodość w dobie politycznych przemian, pierwsze ambicje, pierwsze nadzieje, pierwsze rozczarowania oraz… przygody (homo)erotyczne. A wszystko stanowi cios wymierzony w Polskę. Cóż, taka już jest proza Michała Zygmunta – podobnie jak w „New Romantic” i tu polskość jest dobrym materiałem do błyskotliwego obśmiania. Religijność, kultura, literatura, przywary narodowe (ksenofobia, nietolerancja), a wreszcie cały ten tygiel polityczny – wszystko pada ofiarą wyrafinowanego szyderstwa.
- Jak masz na imię?
- Marek – odpowiadam.
- Jestem Jan.
Formalności mamy za sobą, teraz możesz mi obciągnąć. Jednym ruchem ściągam mu bokserki. Potężny kutas uderza mnie w policzek, pozostawiając na nim wilgotny, lepki ślad; musi mieć przynajmniej z osiemnaście centymetrów, jest przy tym dość gruby. Naga, różowa żołądź ozdobiona jest srebrzystą kroplą płynu przedejakulacyjnego pod rowkiem zażołędnym dostrzegam bladoróżową bliznę po obrzezaniu. Biorę jego kutasa do ust i zaczynam rytmicznie obciągać, mój język drażni jego wędzidełko, gdy wargi w powolnym tempie masują trzon chuja. (…) Tuż przed orgazmem wyjmuję z ust jego penisa – szczytuje trzema obfitymi tryśnięciami na brzuch i bawełnianą koszulkę.
Iwan ma już rozpiętą koszulę i rozwiązany krawat, a ja masuję jego pęczniejącą erekcję, wreszcie zaciągam do składzika na szczotki, zdejmuję spodnie i nadziewam się na jego długiego, dość cienkiego kutasa. Ból jest straszliwy, nie mam żadnego lubrykantu, a Iwan – najpewniej z wrażenia – nie jest w stanie splunąć. Zbieram w ustach ślinę, spluwam na dłoń i rozprowadzam po trzonie jego członka, co nie zmniejsza bólu. Rezygnuję więc z tych bezsensownych wysiłków i dynamicznie poruszam pośladkami, jednocześnie się masturbując.
Potem czuję już tylko lekki chłód kremu do opalania wokół odbytu, lekki ucisk i gwałtowny ból zwieracza, który jednak ustępuje w ułamku sekundy (…). Karol rżnie mnie, powtarzając pod nosem „Co ja robię, co ja robię?”, a ja nie czuję nic, odpływam daleko wraz ze swoim bólem. Karol nie myśli o tym jak nazwać mój stan, bo czuje zbliżający się wytrysk.
Opis autorstwa Michała Urbaniaka.